Na początku kiedy przynieśliśmy Fredzia do domu nie wiedzieliśmy co będzie, po przeczytaniu różnych opowieści o krwawiących ranach zamieszczonych w internecie oraz po oglądnięciu zdjęć zdemolowanych przez fretki mieszkań, byliśmy pełni obaw. Fredzio ugryzł nas boleśnie w drugim i pierwszym dniu pobytu w domu. Przy podawaniu kurczaka z ręki tak się rzucił, że wbił zęby w palec i nie można było go odczepić, potem ugryzł jeszcze będąc blisko twarzy oraz przy próbie odebrania mu zmrożonej kostki masła z pyszczka. Od tamtej pory nie zdarzył się już żaden incydent. Fredzio je kurczaka z ręki i bierze go delikatnie. Jego pierwsza gwałtowność była najprawdopodobniej spowodowana rywalizacją o pożywienie w warunkach w jakich się wychowywał. Teraz zbliżony do twarzy, głaskany, całowany, tulony jest po prostu łagodnym barankiem a my coraz bardziej wariujemy na jego punkcie. Jest miły w dotyku tak, że wciąż chce się go wyłapywać i miętosić jego cieplutkie, mięciutkie i delikatne ciałko. Fredzio stał się członkiem naszej rodziny, jego dobry humor udziela się domownikom i wypełnia otoczenie pozytywną energią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz